W połowie września do sieci wypłynęło nagranie z podsłuchu. Przypuszczalnie głos na nagraniu należy do deputowanego Dumy Państwowej, szefa "Związku Ochotników Donbasu" i byłego szefa rosyjskiej marionetkowej Donieckiej Republiki Ludowej, Aleksandra Borodaja.
W nagraniu Borodaj nazywa ginących w szturmach rosyjskich ochotników "zbędnymi ludźmi" i rozważa ich bezużyteczność z "punktu widzenia społecznego". Najbardziej zaskakujące jest to, że rosyjscy blogerzy nie próbują zaprzeczać i przyznają mu rację.
Tłumaczenie
Są postrzegani jako piechota drugiego sortu. W rzeczywistości są umieszczani na liniach frontu jako jednostki obronne, mające utrzymać pozycje. Ich prawdziwym zadaniem jest przyciąganie uwagi i maksymalne wyczerpywanie sił przeciwnika, podczas gdy inni na tyłach przygotowują się do głównej ofensywy. Po prostu ich męczą, rozumiesz? Nikt nie oczekuje, że te siły osiągną jakieś piekielnie niesamowite — a nawet małe — zwycięstwo. To po prostu mięso armatnie.
Co więcej, jak rozumiesz, nie tylko generałowie tak myślą; są ludzie w innych biurach, ci cywile w garniturach. Patrzą na skład społeczny tych ochotników i pytają: "Kim oni są?". Zasadniczo są to najemnicy, landsknechci, tak. Ochotnicy za opłatą. I tak, wielu z nich jest zmotywowanych. Prawda? Ale musisz zrozumieć — w cywilu w ogóle by nie zarabiali, może 20 000, 30 000, czy maksymalnie 40 000 rubli [około 200–400 dolarów amerykańskich]. Tutaj zarabiają 220 000, 250 000, 260 000 rubli [około 2 200–2 600 dolarów amerykańskich] lub więcej — pieniądze, których nigdy inaczej by nie zobaczyli...
I, powiem, jest tu duży plus. Są kupowani jako mięso. Z perspektywy ludzi w garniturach ci ludzie nie przedstawiają dużej wartości społecznej. Dlaczego? Są generalnie starsi, prawda? Nieproduktywni członkowie społeczeństwa. Żaden z nich nie zostanie wybitnym naukowcem. Przepraszam. [odbiera telefon, mówi, że chciał przekazać polecenie, ale zapomniał jakie, dokumenty, powiedział, że jeszcze zadzwoni ponownie].
Ta piechota, rozumiesz, składa się z ludzi, którzy nie są postrzegani jako szczególnie wartościowi. Albo w ogóle wartościowi. Socjologicznie rzecz biorąc, to różni ludzie — wszyscy rozumieją, że są tam też entuzjaści, honorowi, z czystym sumieniem i tak dalej — ale kto faktycznie się zgłasza z socjologicznego punktu widzenia? To ludzie, którzy nie odnaleźli się w cywilu, wiesz. Więc tak... jest na to termin, wiesz, wprowadzony przez Maksyma Gorkiego i szeroko używany w różnych filozofiach i tym podobnych — "zbędni ludzie". Rozumiesz? Zbędni ludzie.
Mówiąc wprost, to głównie zbędni ludzie się tu zgłaszają. Głównie, to jest główna [cecha]. Są inni, którzy nie są [tak samo cenieni], ale ci nie liczą się tak bardzo. Jeśli są zbędnymi ludźmi, to tych ludzi można wykorzystać w wojnie, aby maksymalne wyczerpać przeciwnika. Taki jest ich cel...
Nie ma tu naprawdę nic niesprawiedliwego czy podstępnego — są wynagradzani. Są opłacani całkiem hojnie, mniej więcej, prawda? Są nagradzani również medalami i odznaczeniami. Może nie tak hojnie jak w regularnej armii, ale są wynagradzani, rozumiesz? Nikt... To nie jest oszustwo, zasadniczo, wiesz? Nie mówię o okazjonalnych nieprawidłowościach ze strony jakichś księgowych. Ogólnie rzecz biorąc, wszystko jest absolutnie uczciwe. Prawda?
Zebraliśmy tych zbędnych ludzi z całej Rosji — tych, którzy nie utrzymują żadnej równowagi społecznej. Zebraliśmy ich, zgromadziliśmy i ich rolą jest maksymalne wyczerpanie przeciwnika. Podczas gdy pracujemy nad naszym przemysłem wojskowym, naszymi wojskami i właściwą rekrutacją; podczas gdy budujemy system, wszystko załatwiając ostrożnie za kulisami, w końcu zbudujemy siłę do głównego uderzenia. To będzie znacząca operacja ofensywna, stworzenie poważnych rezerw.
Na razie dajemy wszystko, co mamy. Tym zbędnym dajemy nawet starą broń, stare działa, a jeśli jest niedobór, to mniej więcej odpowiednią liczbę pocisków — no, krótko mówiąc, dajemy im możliwość wykazania się, walki. I dajemy im...
Przy okazji, przeciwnik się na to nabiera, jeśli zauważyłeś. Bo kogo oni wysyłają przeciwko nam? Szczerze mówiąc, nie uważam, że Chachły [pejoratywnie o Ukraińcach] to naród, bo, szczerze mówiąc, to nie naród, prawda — ale gdyby byli, wysyłaliby "kwiat narodu". Młodzi, silni, zdrowi ludzie w wieku rozrodczym są mobilizowani... Cholera, oni już nie są tacy; odczuwają również braki po swojej stronie — po prostu się wyczerpali, rozumiesz? Początkowo jednak byli to najlepsi, jakich przeciwnik mógł zebrać. Najlepsi. Najbardziej odważni, najśmielsi, wszyscy tacy.
A teraz stają naprzeciw naszej masy, widzisz? Nasza masa może nie jest taka sama, prawda? Wiesz, że mamy mnóstwo słabeuszy, starców i tym podobnych. Ale ta masa wciąż wytrzymuje, jakoś, w całej tej sytuacji. I czasami, kiedy może, nawet wygrywa, rozumiesz?
Ponieważ niektórzy z tych walczących to ludzie sowieccy ze starym sowieckim myśleniem, którzy — mimo że mają 50, 60, a nawet więcej lat — trwają i walczą, wiesz? Mogą nawet zawstydzić młodszych. A są też rzadkie jednostki o wyjątkowym poziomie pasji; myślę, że jesteś zaznajomiony z pewnymi, prawda? Bez wątpienia.
Więc spotykasz ludzi o takim poziomie pasji, którzy skupiają wokół siebie masę i czasami naprawdę popychają ludzi do wykonywania naprawdę wyjątkowych, powiedzmy to w ten sposób, działań na liniach frontu, pokazując, jak walczyć — nawet w obliczu nieźle przygotowanego przeciwnika. I to wszystko. Bardzo proste.”
Na przykład Swiatosław Golikow
Swiatosław Golikow, który szkoli tę piechotę do mięsnych szturmów, przyznaje Borodajowi rację.
Pomimo lokalnego charakteru adresatów przemówienia Borodaja, jego wyjaśnienia dotyczące pokonywania wroga piechotą drugiej kategorii, rekrutowaną z ludzi zbędnych, bardzo dobrze ilustrują ogólną, niewypowiedzianą koncepcję. Tym bardziej, że w samym korpusie, oprócz kontraktowych ochotników, są też zmobilizowani ludzie przeniesieni do operacyjnego podporządkowania formacji korpusu oraz ochotnicy z kontyngentu specjalnego. W formacjach wojskowych mamy podobny skład, z tym że warunki kontraktowe dla ochotników wygasły.
Kanał Progressor dosyć często publikuje unikalne nagrania i zdjęcia. Wiadomo, że służy gdzieś w rosyjskiej armii w okolicach Doniecka. Na zdjęciu to ten po prawej.
"Miesiąc był ciężki. Pewnie widać to po publikacjach, których nie ma. Wczoraj udało mi się zostać zwolnionym dosłownie w pięć minut narady u komkora. Prawda, potem mi wybaczono i nadal służę, ale mimo wszystko. Ogólnie rzecz biorąc, biorąc pod uwagę okoliczności, które nie chcę opisywać, aby nie popaść w dyskredytację [armii rosyjskiej], nastrój był niezbyt.
Ale... Dziękuję A. Borodajowi, który nagle zaczął domagać się pocisków. I trzeba przyznać, że ma ku temu powód. Pocisków przydzielają rzeczywiście skąpo, a jemu jeszcze wydano nie ten kaliber.
Gdyby nie jedno "ale". Ponad dwa tygodnie temu po sieci zaczęła krążyć jego przemowa, w której nazywa ochotników "piechotą drugiego sortu", którą można utylizować, wyczerpując przeciwnika. Samo to wyznanie nie było dla mnie nowe, byłem jednym z pierwszych, kto go [osobiście] słyszał. Bo właśnie takimi, jak on uważał, żelbetowymi argumentami próbował przekonać dowódców mojego oddziału, by wysłać ludzi na niewykonalne zadanie.
I w zasadzie nie dziwię się, że nic mu za to nie przyszło. Nie jest przecież jakimś piosenkarzem z gołym tyłkiem na zamkniętej imprezie. Całkiem pragmatyczny polityk, stojący na czele związku piechoty drugiego sortu.
Nie dziwi mnie też to, że przez rok nie zebraliśmy szczególnie siły i nie zmobilizowaliśmy przemysłu, jak opowiadał. Tam widać też całkiem pragmatyczni ludzie się tym zajmują. Bo gdyby było inaczej, to dlaczego ten szanowny człowiek zacząłby naskakiwać na swoich szanownych kolegów, zasłaniając się śmiercią tych, których nazywał zbędnymi ludźmi.
Szczerze mówiąc, z jakiegoś powodu pojawiło się we mnie uczucie dzikiej wesołości. Ale myślę, że to nerwica...
P.S. Nie pytajcie, o co chodzi, linków nie będzie. Jeśli jesteście zainteresowani, poszukajcie sami, bądźcie tak uprzejmi.