Pomimo zmiany władzy w Polsce, która przyniosła nadzieję na większą swobodę wypowiedzi, wciąż istnieje widoczny lęk przed publikacją treści mogących wywołać kontrowersje. Autorzy książek, dziennikarze oraz twórcy programów publicystycznych nadal borykają się z obawami związanymi z reakcjami społecznymi, politycznymi czy instytucjonalnymi.
Zjawisko to, powszechnie nazywane samocenzurą, wynika z wielu czynników, które choć zróżnicowane, mają jeden wspólny mianownik: niepewność wobec przyszłości i strach przed konsekwencjami.
Szczególnie głośnym przypadkiem, który unaocznia problem presji wywieranej na autorów i wydawców w Polsce, jest sytuacja Grzegorza Rzeczkowskiego, autora książki „Szpiedzy Putina. Jak ludzie Kremla opanowują Polskę”. Publikacja ta, dotycząca wpływów rosyjskich służb w sferze politycznej, gospodarczej i medialnej w Polsce, spotkała się z próbami zastraszenia zarówno autora, jak i wydawnictwa W.A.B., które wydało książkę. Tuż przed premierą autor i wydawnictwo otrzymali groźby, a sam Rzeczkowski otrzymał otwarte wiadomości sugerujące, że narazi się na „brudną kampanię pomówień”, a nawet może zagrozić swojemu zdrowiu i życiu.
Przypadek Rzeczkowskiego pokazuje, że poruszanie tematów takich jak rosyjska infiltracja, dezinformacja czy wpływy zagraniczne w polskiej polityce i gospodarce niesie za sobą ryzyko nie tylko pozwów sądowych, ale też bezpośredniego zastraszania. Ta sytuacja doskonale obrazuje, jak bardzo niebezpieczne jest w Polsce podejmowanie drażliwych tematów o strategicznym znaczeniu dla bezpieczeństwa państwa.
Przykładem równie istotnym, który pokazuje, jak w ostatnich latach ograniczano wolność mediów, jest przejęcie Polska Press przez państwowy koncern PKN Orlen w grudniu 2020 roku. Polska Press, będąca największym wydawcą prasy lokalnej w Polsce, posiadała wówczas około 20 dzienników regionalnych i kilkaset serwisów internetowych. Przejęcie grupy przez Orlen, spółkę kontrolowaną przez rząd, wzbudziło szerokie kontrowersje i obawy o niezależność mediów. Natychmiast po zmianie właściciela zaczęły się masowe zwolnienia dziennikarzy krytycznych wobec władzy. Wielu redaktorów naczelnych zostało wymienionych, a w ich miejsce mianowano osoby powiązane z obozem rządzącym lub bez doświadczenia w niezależnym dziennikarstwie.
Tym samym lokalne media, które odgrywają kluczową rolę w informowaniu o problemach społeczności i kontrolowaniu działań lokalnych władz, stały się narzędziem propagandy i kontroli narracji. W efekcie mieszkańcy wielu regionów zostali pozbawieni dostępu do rzetelnych informacji, a dziennikarze, którzy próbowali zachować niezależność, znaleźli się pod presją lub stracili pracę. Sprawa Polska Press stała się symbolem procesu podporządkowywania mediów publicznych i lokalnych rządzącemu obozowi politycznemu, co skutecznie stłumiło wiele krytycznych głosów i ograniczyło swobodę wyrażania opinii.
Obawy dziennikarzy wynikające z takich przypadków nie znikają wraz ze zmianą władzy, gdyż istnieje uzasadnione ryzyko, że kontrola nad mediami lokalnymi pozostanie narzędziem politycznym. Przejęcie Polska Press oraz masowe zwolnienia pokazały, że niezależność mediów jest krucha i łatwo podlega wpływom politycznym oraz ekonomicznym. Tego rodzaju działania nie tylko zastraszają dziennikarzy, ale również wywierają presję na inne redakcje, które mogą obawiać się podobnego losu, co skutkuje dalszą samocenzurą i pomijaniem tematów niewygodnych dla wpływowych grup.
Jednym z obszarów, który szczególnie cierpi na skutek samocenzury, są kwestie ekologiczne. Tematy takie jak problem mafii śmieciowych, które działają na styku biznesu i polityki, czy zanieczyszczanie rzek przez przemysł, są systematycznie pomijane w mediach. Przykładem jest brak dogłębnych śledztw na temat zanieczyszczenia polskich rzek przez przemysł górniczy, chemiczny i spożywczy. Katastrofa ekologiczna na Odrze w 2022 roku, choć szeroko komentowana w mediach, nie doprowadziła do rzetelnych publikacji wskazujących odpowiedzialnych za zaniedbania i przyczyny takiego stanu rzeczy.
Podobny problem dotyczy gospodarki odpadami. Polska, będąca jednym z największych importerów odpadów w Europie, zmaga się z plagą nielegalnych składowisk i podpaleń śmieci. Mafia śmieciowa działa przy cichej aprobacie lokalnych władz i urzędników, co czyni temat szczególnie trudnym do poruszania. Nieliczne publikacje ujawniające takie proceder spotykają się z pozwami lub naciskami ze strony zainteresowanych grup. Dziennikarze, którzy próbują drążyć temat, narażają się na ostracyzm lub bezpośrednie groźby, co skutecznie ogranicza liczbę materiałów o tej tematyce.
Samocenzura wynikająca z obaw przed naciskami politycznymi, prawnymi czy ekonomicznymi nie tylko ogranicza wolność słowa, ale także zubaża debatę publiczną. Przypadki takie jak przejęcie Polska Press przez Orlen czy los Grzegorza Rzeczkowskiego wskazują, że potrzeba kompleksowych zmian w ochronie niezależności mediów. Bez systemowego wsparcia dla dziennikarzy śledczych oraz wyraźnego odcięcia polityki od mediów, wiele kluczowych tematów w Polsce nadal pozostanie przemilczanych. W rezultacie społeczeństwo traci możliwość świadomego uczestnictwa w demokracji i ochrony wartości, które powinny być fundamentem nowoczesnego państwa.