"Obłędnik": Pięść z plasteliny - 010

@psychoparanoik.bsky.social

Każda demokracja ma swoją warstwę fałszu — cienką, przezroczystą, ale zawsze obecną. W Polsce obecnie fałsz staje się gęstszy, klei się do słów jak miodowy syrop, ale pachnie gorzej. Bo kiedy głos ludu miesza się z językiem propagandy, każde zdanie staje się potencjalnym polem minowym.

image

Incydent w Wyrykach jawi się jak moment, w którym nasza opowieść o sobie samych zaczyna skrzypieć — oficjalne wersje konkurują z pogłoskami, a komunikaty rządowe znajdują się w rozsypce.

Sławomir Cenckiewicz, historyk, kontrowersyjny moralizator i jeden z tych, którzy potrafią wywołać medialne trzęsienie ziemi jednym cytatem, właśnie uzbroił nową bombę: „Tusk powiedział mi: musimy być jak jedna pięść”. Brzmi jak manifest z czasów okupacji. Albo z reklamy bokserskiej federacji. Albo – co najbardziej prawdopodobne – jak PR-owy frazes rzucony przez polityka, który właśnie przymierza nowe rękawiczki do walki, choć jeszcze nie wie, czy ring to miejsce z linami, czy z kamerami.

W tym politycznym fitness klubie siła „pięści” Tuska nie wynika z napiętych bicepsów instytucjonalnych, ale z retorycznego spinania mięśni. Kiedy państwo nie potrafi jasno zakomunikować, czy w Wyrykach spadła rakieta, dron, czy może plastikowy talerz z bazaru w Dubience – to nie pięść, tylko garść konfetti.

Jaką wagę ma jedność, kiedy na poziomie komunikacji rząd mówi jedno, wojsko drugie, a obywatele – pogubieni jak w labiryncie bez wyjścia – muszą sobie wszystko dopowiadać na podstawie fragmentów newsów i Twittera? W politycznym cyrku informacyjnym nawet błazen ma większą konsekwencję niż nasze państwowe komunikaty.

Nie łudźmy się – kiedy Cenckiewicz mówi, że „Polska zyskała miano kłamczucha”, to nie jest tylko kąśliwy bon mot. To diagnoza: w erze, gdzie algorytmy to współcześni szamani, a każda dezinformacja rozchodzi się szybciej niż katar w przedszkolu, państwo bez spójnej narracji to otwarta rana.

I tu pojawia się paradoks: Cenckiewicz, ikona prawej strony, rozmawia z Tuskiem – ikoną „zdrady narodowej” według własnego środowiska – jak z dawnym kumplem. To się niby nazywa dialog. Ale czy to jeszcze rozmowa, czy już ustawka PR-owa? Czy to autentyczny gest ponad podziałami, czy tylko taktyczna poza w cieniu kamer?

Retoryczne pytanie: ilu jeszcze polityków musi zagrać w teatrze „zgody narodowej”, żebyśmy znów poczuli, że ktoś tu gra do jednej bramki, a nie przeciwko nam?

Bo o ile relacje Tusk–Cenckiewicz można jeszcze ubrać w garnitur uprzejmości, to styl Sikorskiego – zdaniem Cenckiewicza – już nie mieści się w dress codzie dyplomacji. Minister ma ponoć trudną osobowość i jeszcze trudniejsze wypowiedzi. Przypadek? Nie sądzę.

Polska dyplomacja coraz bardziej przypomina orkiestrę na tonącym statku – grają pewni swego, choć woda już wlewa się przez drzwi. Każdy dźwięk brzmi jak ostatni, ale rządzący dalej dmą w trąby, jakby liczyli, że hałas zagłuszy wycie syren alarmowych.

A przecież rządzenie to nie casting do reklamy jedności. Jeśli premier mówi „musimy być jak jedna pięść”, to ktoś powinien spytać: wobec kogo? Bo jeśli wobec Rosji – ok. Jeśli wobec chaosu komunikacyjnego – świetnie. Ale jeśli ta pięść ma służyć tylko do przyklepywania medialnych narracji, to niech ją sobie wsadzą do kieszeni.

Czas zadać fundamentalne pytanie: czy państwo, które nie potrafi jednoznacznie opowiedzieć, co spadło z nieba, potrafi jeszcze unieść ciężar zaufania obywateli?

Bo w tej chwili bardziej przypomina to Sejm jako automat z zabawkami – wrzucasz głos, a wyskakuje niespodzianka: rakieta, dron albo minister bez kontaktu z rzeczywistością.

I na koniec: skoro Cenckiewicz i Tusk są już tak świetnymi kumplami, to może pójdą krok dalej? Może razem napiszą nową, wspólną wersję narracji o państwie. Wersję, w której nie trzeba będzie nikomu niczego tłumaczyć, bo wszystko będzie jasne, proste i… cholernie nudne. Ale za to prawdziwe.

To, co boli najbardziej, to nie to, że popełniono błąd. Błąd jest ludzki. Boli to, że błędów nie naprawia się publicznie. To, że nie wycofuje się wersji, która wprowadza w błąd. Milczenie czy półsłówka wystarczą, by reputacja kraju została naruszona — bo opinia międzynarodowa, media zagraniczne, partnerzy dyplomatyczni zauważą, że wersja A została ogłoszona, potem wersja B, a rząd staje bez klarownego sprostowania i przeprosin.

Nie ma więzi silniejszej niż prawda. Gdy pięść nie uderza w dezinformację, tylko w sens – to znaczy, że nie jest już pięścią. Jest pacynką.

Andrzej "Petel" Petelski

Jeśli te słowa dały Ci do myślenia – ufunduj łyk energii niezbędnej do opisywania świata.

Dokarm autora kofeiną

⬇ Posłuchaj też w formie podcastu. Wszystkie odcinki "Obłędnika" ⬇

Słuchaj odcinka w Spotify
psychoparanoik.bsky.social
Andrzej "Petel" Petelski

@psychoparanoik.bsky.social

Dziennikarz | Eseista | Felietonista
Prezentowane tu treści nie mają związku z wykonywaną przeze mnie pracą zawodową.
Wolność słowa, to fundament debaty publicznej — moje wpisy są jej przejawem, a nie stanowiskiem mojego pracodawcy.

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)