"Obłędnik": Szczurzy exodus - 015

@psychoparanoik.bsky.social

Posłowie Polski 2050 szukają nowej przystani. To brzmi jak dowcip z politycznego kabaretu, ale niestety to rzeczywistość, która nie chce śmieszyć. Bo kiedy partyjny okręt tonie, a szczury gromadzą CV i dzwonią po znajomościach do PO, PSL-u czy nawet PiS-u, to już nie polityka. To targowisko, na którym mandaty sprzedaje się z rabatem, byle przetrwać do kolejnej kadencji i zagwarantować sobie miejsce na liście wyborczej.

image

Wyobraźmy sobie taki obraz: parlamentarzysta, który jeszcze rok temu powtarzał na wiecach, że reprezentuje „nową jakość" i „politykę bez cynizmu", dziś prowadzi poufne rozmowy, jak wtopić się w struktury tej samej starej polityki, dla której miał być alternatywą. Nie przeszkadza mu, że zmienia barwy szybciej niż kameleon. Nie męczy go wyrzut sumienia, bo sumienie nie ma prawa głosu, gdy w grze jest kariera, pensja i przywileje. A wyborcy? Stali się bezpłatnymi statystami, nieistotnymi zaraz po pierwszym akcie. Taki polityk nie jest już przedstawicielem obywateli – jest freelancerem wynajmującym się najlepiej płacącemu klubowi. W jednej kadencji głosuje za ustawą antyaborcyjną, w następnej się jej sprzeciwia – zależnie od tego, który sztandar trzepocze na maszcie nowej załogi. To nie ewolucja poglądów, to strategia przetrwania. Nie obchodzi go, co obiecał. Liczy się to, kto obiecuje więcej.

Można powiedzieć, że zmiana partii w polityce to normalna ścieżka kariery. Można – ale to kłamstwo. Polityk, który startował z konkretnej listy, dostał mandat na program tej partii, a nie na prywatne negocjacje. Wyborcy raczej nie głosowali na niego osobiście – głosowali za wizją, obietnicą, symbolem na plakacie wyborczym. Gdy mandat staje się walutą wymienną, wizja zamienia się w przenośne wyposażenie, które można spakować i zabrać gdzie indziej bez słowa wyjaśnienia.

Właśnie dlatego ten proceder ma dokładną nazwę: zdrada. Nie zdrada abstrakcyjnego ideału, tylko zdrada konkretnych ludzi – tych, którzy zaufali i poszli do lokalu wyborczego, bo uwierzyli w komunikat. Bo im powiedziano: „tym razem będzie inaczej". A teraz zostali oszukani, bo „inaczej" oznaczało tylko: inny krój garnituru, ale ten sam brak kręgosłupa. Problem nie leży w tym, że politycy zmieniają zdanie – to naturalne. Problem jest w tym, że zmieniają zdanie bez zmiany miejsca. Zostają w Sejmie, zmieniają klub, zachowują przywileje, ale nigdy nie pytają wyborców: czy nadal mnie chcecie? Bo znają odpowiedź. I właśnie dlatego nie pytają.

Taka polityka nie buduje demokracji – buduje jej karykaturę. Demokracja opiera się na zaufaniu, że wybrany przedstawiciel reprezentuje to, co obiecał. Gdy mandat staje się przedmiotem wymiany, demokracja przestaje być kontraktem, a staje się loterią, w której zawsze wygrywa ten, kto ma więcej znajomości i mniej wstydu.

Wyborcy tracą zaufanie nie dlatego, że polityka jest nieprzewidywalna. Tracą je, bo widzą, że mandat zamienia się w przepustkę do lepszego życia – przepustkę działającą niezależnie od poglądów, pryncypiów czy lojalności. Widzą, że ich głos liczy się tylko raz na cztery lata, a później jest wykorzystywany w dowolnym celu, tylko nie w tym, dla którego został oddany. To właśnie dlatego coraz więcej osób przestaje wierzyć w sens głosowania. Jak tu wierzyć, gdy ten, komu zaufałeś, jutro może zmienić klub, twarz, a i przekonania w razie potrzeby? Dla takiego polityka wyborca nie jest partnerem – jest zasobem jednorazowego użytku. Po zużyciu idzie do śmieci. Mandat pozostaje.

Ktoś powie: polityka to gra. Zgoda. Tyle że gra ma sens, gdy wszyscy znają zasady. A zasada w demokracji jest prosta: reprezentujesz tych, którzy cię wybrali. Jeśli zmieniasz front, zmień też mandat. Zwróć się do wyborców i zapytaj: czy nadal mnie chcecie? Ale tego nikt nie robi. Bo to byłoby uczciwe. A w polskiej polityce uczciwość to towar luksusowy, niedostępny dla przeciętnego parlamentarzysty.

Historia Polski 2050 to historia o tym, jak w polskiej polityce partie buduje się na nadziei, a niszczy brakiem charakteru. Hołownia zrejterował, bo uwierzył, że ma dokąd. Posłowie zostali, bo nie mają takiej alternatywy – ale szukają. I w tym szukaniu pokazują, kim są naprawdę: politykami bez tożsamości, którzy grają nie dla wyborców, tylko dla siebie.

To nie jest historia o jednej partii. To historia o całym systemie, w którym lojalność wobec wyborców jest opcjonalna, a cynizm – obowiązkowy. Gdzie każdy mandat można kupić, sprzedać lub wymienić na lepszy model. I gdzie jedyną rzeczą, którą bardzo trudno jest znaleźć, jest polityk na zawsze przywiązany do swoich barw.

Może właśnie dlatego polska demokracja nie potrzebuje nowych twarzy. Potrzebuje nowych zasad. Takich, w których mandat nie jest prywatną własnością, tylko powierzoną funkcją. A polityk, który zdradza wyborców, powinien tracić nie tylko twarz, ale i prawo do reprezentowania kogokolwiek. Bo dopóki ten cyrk trwa, dopóty wyborcy będą widzieli jedynie targowisko interesów, gdzie sprzedaje się wszystko. Nawet godność. Zwłaszcza godność.

Andrzej "Petel" Petelski

Jeśli te słowa dały Ci do myślenia – ufunduj łyk energii niezbędnej do opisywania świata.

Dokarm autora kofeiną

⬇ Posłuchaj też w formie podcastu. Wszystkie odcinki "Obłędnika" ⬇

Słuchaj odcinka w Spotify
psychoparanoik.bsky.social
Andrzej "Petel" Petelski

@psychoparanoik.bsky.social

Dziennikarz | Eseista | Felietonista
Prezentowane tu treści nie mają związku z wykonywaną przeze mnie pracą zawodową.
Wolność słowa, to fundament debaty publicznej — moje wpisy są jej przejawem, a nie stanowiskiem mojego pracodawcy.

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)