Troubled, but hardly surprised...
Mam kilka prostych pytań skierowanych do przegranej mniejszości. Niektóre z nich musiałem zadać także sobie…
Pytanie do tych, którzy narzekają na frekwencję: czy zauważyliście, że nigdy wcześniej w wyborach prezydenckich nie było większej frekwencji?
Pytanie do tych, którzy obrazili się na TVN: jak sobie wyobrażacie przekaz medialny po ewentualnie (jak ktoś chce, to może to słowo czytać po angielsku) przegranych wyborach parlamentarnych, kiedy to opozycja nie będzie mogła szukać wsparcia w żadnej telewizji, choćby nawet takiego, jakie dawał jej TVN?
Pytanie do tych, którzy narzekają, że KK trzyma rząd dusz w Polsce: co zaproponowaliście wierzącej większości (tak, tak rocznik statystyczny prosił się wam kłaniać), oprócz pogardy lub lekceważenia?
Pytanie do bojkotujących agrowypoczynek na Podkarpaciu: czy można wygrać wybory na wsi, prowadząc „kampanię” prawie wyłącznie w miastach?
Pytanie do wielbicieli Szenyszynowej: czym się ona różni od innych polskich „lewicowców”, poza tym, że z premedytacją uprawia folklor polityczny i – świadoma własnej epizodyczności – jeszcze przed pierwszą turą wyborów, w których kandydowała, poparła innego kandydata i to akurat takiego, który wam się spodobał?
Pytanie do tych, którzy mają żal do lewicy (której prywatnie nie znoszę): czy przyszło wam do głowy, że można ubiegać się o głosy elektoratu nielewicowego?
Pytanie ogólne: czy uważacie, że program wyborczy oparty niemal wyłączne na grzebaniu w życiorysie konkurenta można nazwać programem pozytywnym?
Pytania mają charakter retoryczny i nie oczekuję odpowiedzi, tym bardziej że z góry mogę przewidzieć odpowiedzi, zwalające winę na innych (Hołownię, Zandberga, sztab wyborczy Trzaskowskiego, randomowego Donalda, producentów sztucznej mgły etc.). Dla jasności dodam, że to są całkiem niezłe odpowiedzi, ale na zupełnie inne pytania.
PS Nie zamykam konta na BS z kilku powodów, ale żadnym z nich nie jest ochota na rozmowę.