Demokraci drugiej świeżości

@fogarrach.bsky.social

Demokraci drugiej świeżości

Deprywacja to suka. Im więcej chcemy, im bardziej pożądamy, tym szybciej nas dopada i słodko szepcze do ucha: nie, nie będziesz ty już nigdy młody i piękny, a inflacja zeżre twoje mizerne oszczędności.

Jeśli przypadkowy czytelnik sądzi, że będę nad tym ubolewał, to się myli. Mam na to wywalone. Rzadko dyskutuje z prawem grawitacji, więc nie ma powodu, abym się przejmował tym, że tylko niewielka część moich pragnień i marzeń zostanie zaspokojona.

Dla przykładu, jak już chyba kiedyś gdzieś wspominałem, nie oczekuję, żeby inni podzielali moje poglądy. Nie lubię się poglądami wymieniać, więc niby skąd inni miałby miąć takie jak moje?

Wybory polityczne są moimi wyborami i bardzo rzadko się zdarza, aby wygrał ten, na kogo głosuję. Przywykłem i nawet to lubię, bo w tłumie czuję się nieswojo.

Uważam, że życie niestadne jest zdrowsze i bardziej higieniczne.

Mimo tego wszystkiego rozumiem, że są ludzie, których przegrywanie boli. Wiem również, że trudno jest wziąć na siebie odpowiedzialność za zbiorową porażkę. Też miewam z tym kłopoty. Natomiast nie rozumiem upiorów, zrodzonych – w co poniektórych głowach – z bólu deprywacyjnego (przez lud prosty nazywanego „bólem dupy”).

Weźmy takie, dla przykładu, wybory do ciał albo i na urząd. Różne są ordynacje wyborcze i każda znajdzie zarówno (i mnogiej liczbie) swoich zwolenników i przeciwników. Tak jest w porządku, bo wiadomo, że ordynacja bezprogowa (proporcjonalna) prowadzi do rozdrobnienia parlamentarnego i utrudnia podejmowanie decyzji, a wprowadzenie progu, metody D'Hondta, czy tam innego Sainte-Laguë’a, szkodzi na reprezentatywność.

Są to rzeczy trudne i żeby o tym dyskutować to trzeba przynajmniej umieć liczyć.

Łatwiej jest krytykować legitymację wyborczą. Najłatwiej oczywiście krytykować bierną, bo to przecież wyborcy krytykują, a nie wybierani. Ponadto to tu się zachowały resztki cenzusowe. Jeżeli bierze się pod uwagę wiek i karalność, to dlaczego nie wprowadzić innych? Dlaczego wiek jest ograniczony tylko z jednej strony i emeryci mogą kandydować? Wszak emeryci to powinni w domu siedzieć i zażywać starości, nie? Dlaczego by nie można badać stanu zdrowia, zwłaszcza zaś psychicznego?

Oczywiście tym, którzy to postulują, chodzi o co innego, a mianowicie o rzecz banalną: ich zdaniem przeciwnicy polityczni słabują na umyśle, bo jakby nie słabowali, to by wszak mieli takie poglądy, jak trzeba, to znaczy takiej jak krytyk. A mają odwrotne, co czyni nieporządek i sugeruje umysłową słabiznę. Żaden krytyk przecież sobie głupoty a tym bardziej choroby psychicznej nie przypisze, bo by od tego niechybnie zwariował, nie? A ponieważ ludzie, na których inni głosują, słabują na umie albo z wieku, albo od choroby, więc należy ich do stanowisk nie dopuszczać. Sprawa jest jasna i oczywista jak świeżo wymyty słoń.

Proszę jednak łaskawie zauważyć, że to głupiej jest, z powodu, że tak się nie da. Z banalnego powodu, jakim jest brak obiektywnych kryteriów. I proszę mi nie wmawiać, że kondycję intelektualną można ocenić obiektywnie. Nie, nie można.

Pomijam taki drobiazg, że demokracja przedstawicielska polega na reprezentacji. Z jakiej to przyczyny idiotów (jakże licznych przecież) mają reprezentować wykształceni ponad swoje możliwości?

Pominę też inny drobiazg, a mianowicie to, że cenzus wykształcenia został odrzucony już dawno, a jednym z argumentów było to, że dyplom dyplomowi nierówny.

No ale ok: głupie i ahistoryczne są takie oczekiwania i postulaty, ale zasadniczo zabawne i niegroźne.

Bać się zaczynam dopiero wtedy, gdy czytam albo słyszę, że należy ograniczyć legitymację czynną, czyli prawo do wybierania. Różne się tu kryteria wymyśla, z zadnicy wyjęte, więc trudno tu wszystkie przedstawić, ale i nie trzeba, bo jak im się przyjrzeć, to widać, że oparte są one na takim samym przekonaniu: do wyborów nie powinno się dopuszczać ludzi, którzy głosują inaczej niż ci, którzy chcieliby takie ograniczenia wprowadzać.

Jest to rozwiązanie genialne w swej prostocie, bo przecież jak się takich odmieńców nie dopuści, to wygrają posiadacze jedynie słusznych poglądów. Bo tych należy bezwzględnie dopuścić.

I to już jest groźne. Po pierwsze dlatego, że cofałoby historię demokracji mniej więcej o dwa stulecia, a po drugie dlatego, że oznacza, iż ktoś za nic ma postulat powszechności prawa wyborczego.

Mnie to zanadto nie przeszkadza, bo lubię wiedzieć, z kim mam rzecz. Jak ktoś chce przywrócenia cenzusów sprzed dwustu lat, to jest jego prywatna sprawa i problem.

Jeden lubi rybkę świeżą, a drugiemu smród zepsutej nie przeszkadza i tak samo jest z poglądami. Warto jednak przynajmniej wiedzieć, skąd ten zapaszek się bierze: niektóre poglądy śmierdzą, bo się od starości zaśmiardły. Mam tylko do takich osób prośbę, aby nie nazywały siebie demokratami, bo ich poglądy ze współczesnym pojmowaniem demokracji nie mają nic wspólnego. Z zamordyzmem natomiast bardzo wiele.

Smacznego.

PS Nikt tych głosów powtórnie nie policzy.

fogarrach.bsky.social
fògarrach

@fogarrach.bsky.social

...nie tańczę...

...owcza skóra mnie ciśnie..

Though forgiven, never forgotten.

El sueño de la razón produce monstruos...

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)