Przynudzam

@hadasoul.bsky.social

Dlaczego się wspinam?

Ktoś zapytał mnie kiedyś, po co to robię. Po co ryzykuję, zmagam się z własnymi ograniczeniami, poddaję ciało i umysł próbom, które wydają się na pierwszy rzut oka szaleństwem.

Wspinaczka to coś więcej niż sport. To wymagający nauczyciel – bezlitosny, jeśli chodzi o błędy, i hojny w lekcjach pokory. Uczy cierpliwości, tej prawdziwej, której nie da się przyspieszyć, oraz determinacji, którą mierzy się nie w minutach, lecz w miesiącach, czasem nawet w latach. Każdy kolejny szczebel tej drabiny perfekcji wydaje się dwa razy wyższy niż poprzedni. Każda cyfra trudności to wyzwanie, które wymaga zainwestowania kawałka siebie.

Ale nie tylko o cyfry i trudność chodzi.

Jest w tym coś, co trudno zamknąć w słowach. To coś, o czym pisał Wojtek Kurtyka – legenda wspinaczki, człowiek, który w skałach i na wysokościach znalazł nie tylko cele, ale i sens. To przestrzeń metafizyczna, gdzie odnajduję wolność, jakiej nie daje nic innego.

Gdy staję pod ścianą, świat przestaje istnieć. Nie ma przeszłości, nie ma przyszłości. Jest tylko skała i ja. Palce błądzą po szorstkiej powierzchni, szukając punktów zaczepienia, stopy próbują znaleźć miejsce, które pozwoli choć na chwilę poczuć stabilność. Czasem tak bardzo zatracam się w tej chwili, że zapominam o podstawach – jak wpięcie liny. Później dostaję reprymendę od partnerów, a mimo to wciąż czuję, że to, co robię, jest czystą esencją bycia.

Uwielbiam te momenty, gdy mięśnie płoną, gdy palce bolą tak, że każda kolejna chwila wydaje się ostatnią. Ten moment zawieszenia, gdy wydaje się, że to koniec, a jednak gdzieś, jakimś cudem, znajduję sposób, by iść dalej. Metr po metrze, chwyt po chwycie, aż do miejsca, gdzie łańcuch na szczycie staje się symbolem mojej drogi.

Czy zawsze się udaje? Oczywiście, że nie. Czasem spadam – metr, pięć, dziesięć. Ale każdy upadek jest tylko kolejnym krokiem w drodze do celu. Mam świadomość, że lot może się zakończyć śmiercią, może lina pęknąć, może asekuracja zawieść, albo uderzę tak w skałę, że się roztrzaskam. Kilka razy byłem dosłownie milimetry od ostateczności. Mimo to próbuję jeszcze raz. Sięgam. Walczę. I kiedy w końcu udaje się znaleźć ten jeden ruch, który prowadzi mnie dalej, czuję, że na chwilę pokonałem nie tylko grawitację, ale i samego siebie.

To dlatego się wspinam. Nie dla wpięcia się do łancucha na końcu drogi, ale dla tej chwili, gdy jestem wolny.

hadasoul.bsky.social
had_a_soul

@hadasoul.bsky.social

Mr. Nobody. "But my smile, still, stays on". I'm evil - keep in mind!

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)