Epistulae Hieronymi ad diversos #3

@hirek-bosz.bsky.social

Dzień, jakich wiele

Pojechałem dziś do fabryki w celu rozlewania azbestu i kafelkowania.

Już przy bramie przywitała mnie policyjna buda, co nie jest w fabryce rzeczą codzienną. Na placu migały na niebiesko: druga buda i karetka pogotowia, a służby porządkowe fabryki stanowczo sugerowały, żeby parkować jak najdalej. Nic, myślę sobie, tylko znowu wykopali na trawniku granat i fabryka zamknięta do odwołania.

Bo już kiedyś tak było.

Ale nie. Kiedy już zaparkowałem, to z daleka dobiegło mnie skandowanie: „Precz z komuną!”, ale jakieś takie ciche i niestanowcze.

Ponieważ w Polsce takie okrzyki można wznosić w dowolnej sprawie, a nawet w kilku przeciwstawnych i to nawet jednocześnie, więc się zainteresowałem. Chciałem wiedzieć, czy jestem za, czy też to może o mnie krzyczą. Ponieważ miałem jeszcze kwadransik do kafelkowania, więc poszedłem pod budynek dyrekcji. Pod budynkiem stały cztery osoby, w tym dwie imigranckie i trzymały transparent o treści: „Uwolnić więźniów politycznych w Wietnamie!”.

Pan ochroniarz odpytany na okoliczność, zeznał, że do dyrektora fabryki wietnamski premier przyjechał, i w związku z tym odbywa się legalna demonstracja.

Poszedłem do roboty, bo iż było trzeba i dopiero jak sobie przerwę zrobiłem i nadgryzłem butersznyta, to przyszło do mnie kilka myśli naraz. Konkretnie, to dwie przyszły, co u mnie oznacza natłok. Jedna optymistyczna, a druga nie bardzo.

Pierwsza była taka, że to w sumie fajnie, że teraz sobie można bez szkody dla zdrowia okrzyczeć wietnamskiego premiera i służby są przygotowane.

Druga myśl przegnała pierwszą, szydząc z jej głupoty. Pomyślałem sobie tak: przyjechał do Polski wysoki funkcjonariusz państwa zamordystycznego, które ma więźniów politycznych, a na demonstrację przyszły cztery osoby, z czego co najwyżej dwie miejscowe.

Mało nas obchodzą cudze sprawy. Dla nas ważne (wcale nie kpię sobie) są rzeczy, które w Wietnamie, Wenezueli, na Kubie uznane byłyby za fanaberie obżartucha. A my coraz rzadziej rozpoznajemy nawet takie kraje jako dyktatury. Co najwyżej jeździmy na wakacje, ubrani w odzież turystyczną uszytą przez dzieci w Bangladeszu albo pensjonariuszy chińskiego obozu pracy nr 6489.

Wróciłem do domu, ale ta druga myśl wciąż mnie nie opuszcza. Wciąż myślę o tym, jak mało obchodzi nas los tych, którzy robią nasze buty, telefony i gadżety rozmaite, bo przecież ważniejsze jest dla naszych, psia mać, aktywistów uzgodnienie, który pomnik, albo też i zabytek farbą obrzygać.

Niefajnie…

hirek-bosz.bsky.social
Hirek Bosz

@hirek-bosz.bsky.social

浪人

Ferajna tańczy, ja nie tańczę...

Banuję tych, którzy mówią mi, jak mam żyć i co mam myśleć.

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)