Epistulae Hieronymi ad diversos

@hirek-bosz.bsky.social

Wpis 8

Nie lubię...

Marzec jest dla mnie miesiącem trudnym. Lekarze zapisują mi wciąż nowe i nowe proszki, jestem w nastroju nieprzysiadalnym i na ogół nie chce mi się z wami gadać. Czerń gęstnieje i na wierzch wychodzi robactwo wszelakich moich idiosynkrazje. Świat komunikuje się ze mną, podsuwając rozmaitości, które mają jedną cechę wspólną: nie lubię ich. Nie jest to nic nowego, bo mam tak przez cały rok, ale akurat w marcu gorzej to znoszę.

Banalne byłoby stwierdzenie, że ja bardzo wielu rzeczy nie lubię. O kilku już tu pisałem, a teraz tylko trochę dorzucam. Ten poniższy groch z kapustą to i tak tylko wierzchołek góry lodowej. Ot kilka rzeczy, o których przypomniano w ostatnich dwóch tygodniach.

A zatem nie lubię…

…tego, że nie chce mi się poprawiać wszystkich błędów, które zauważam w cudzych wpisach na BS (tak samo miałem na X, więc jest tu pewna ciągłość). Nie chce mi się wdawać w tłumaczenia, że taki, weźmy, Łokietek nie był królem Polski, a znowuż Jadwiga Andegaweńska to ona, w ramach równouprawnienia zapewne, nie była królową Polski. Tłumaczę sobie, że już sam fakt, iż ludzie jeszcze kojarzą, że był jakiś Łokietek i jakaś Jadwiga jest pocieszający.

To zabawne, ale kiedy czasem się łamię i spokojnie tłumaczę, dlaczego coś wygląda inaczej, niż się komuś zdawało, to czuję się nieswojo. Po cholerę mi się wpieprzać w życie ludzi, którzy żyją w swoim prostym, internetowym świecie? Przecież te pierdoły wcale im nie są potrzebne.

I nie kpię wcale. One zazwyczaj naprawdę nikomu do niczego nie są potrzebne, nic nowego w niczyje życie nie wnoszą. Ludzie, którzy nie wiedzą, że nie wiedzą, są szczęśliwsi, moim zdaniem, od tych, którzy borykają się z tym, co miał na myśli Sokrates i zderzając się codziennie ze swoją niewiedzą, muszą decydować, czy chcą się czegoś dowiedzieć, czy nie.

Dowiadywanie się jest przereklamowane moim zdaniem. Zwłaszcza od doktorów.

…niepamięci koniunkturalnej. Nawet jeśli doceniam ludzi za ich zachowania dzisiaj, staram się nie zapominać o tym, co robili wcześniej. Nawet jeśli potępiam, też staram się mieć na uwadze dawniejsze zasługi, choć przyznam, że z tym idzie mi gorzej. W efekcie taki na przykład Lech Wałęsa już nigdy nie będzie bohaterem mojej pieśni. Mogę Lechowi wybaczyć lata 70, bo w sumie był wtedy gówniarzem, tak jak Jackowi Kuroniowi wybaczyłem młodzieńcze zaczadzenie komunizmem. Rzetelnie to odpracował, ale nie wybaczę mu ani tego, jak walczył o prezydenturę, a nie tego, jak ją sprawował. Zmarnował nam kilka lat. Wypromował Kaczyńskich. Po prostu nie.

A piszę o Wałęsie, bo jest wciąż ważny dla obrazu Polski za granicą i to jest dla mnie problem.

Nie mam problemu z Kwaśniewskim, Millerem czy Królem. Komuch to komuch. Taki przyzwoicie zachowa się tylko przez pomyłkę, za pieniądze albo po pijaku.

…przypisywanych prawdziwym ludziom nieprawdziwych wypowiedzi. Zazwyczaj takie niby to cytaty są bałamutne, wewnętrznie nielogiczne i świadczą o ignorancji tych, którzy je powielają. Najbardziej drażni mnie opinia przypisywane Albertowi Einsteinowi: „szaleństwem jest robić wciąż to samo i oczekiwać różnych rezultatów”. Nie wiem, kto to wymyślił, ale bardzo źle wybrał domniemanego autora. Żaden fizyk nie mógłby nawet tak pomyśleć. Zresztą nie tylko fizyk, bo socjolog też. Jestem socjologiem, to wiem.

I teraz powinien nastąpić wykład o specyficznym charakterze metod empirycznych i prawdopodobieństwie. A na końcu wyskoczyłby z szafy demon Maxwella i wrzasnął „Booo!”. Wykładu jednak nie będzie, bo z nudów bym przy nim zasnął.

…cytatów z Gałczyńskiego, skoro już wspomniałem o cytatach. Prawdziwych, niezmyślonych. Jest mi obojętne, czy są to cytaty z wierszy sławiących zabójcę Narutowicza, czy też opłakujących Stalina. Na wszelki wypadek w ogóle tego poety nie lubię. Z alkoholików – koniunkturalistów wybieram Osiecką. Jestem niewolnikiem kontekstu.

…pseudoznawcow religii i wiary. Kiedy ludzie, którzy mają się za ateistów (w istocie są – moim zdaniem – co najwyżej „ateistami rzymsko-katolickimi”) zaczynają pisać cudności o religii i KK., to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Fajerwerki niewiedzy są kolorowe i przepiękne. Cudowna mieszanka prezentyzmu, aposterioryzmu i zwykłej ignorancji (szczególnie widoczna przy opisywaniu Średniowiecza) byłaby śmieszna, gdyby nie to, że autorzy takich bredni uważają się za najmądrzejszych z mądrych.

Żeby była jasność, nie mam nic przeciwko ateistom i rozumiem tych, którzy z różnych powodów nie lubią KK. Wiele z ich ocen podzielam, źródła innych rozumiem, nie podzielając, ale w wielu, w aż nazbyt wielu, przypadkach głupota argumentów jest ponad moją zdolność do tolerowania osobliwych manifestacji życia białkowego.

Janus polskiej głupoty ma z jednej strony twarz pełnego nienawiści katolickiego rytualisty, a z drugiej równie nienawistnego antyklerykała.

Na szczęście bawią mnie neopoganie, czy też może raczej „rodzimowiercy praktykujący”, którym wydaje się, że coś wiedzą o wierzeniach i obrządkach przedchrześcijańskich i potrafią wywodzić, że Boże Narodzenie zostało ulokowane w grudniu, żeby przykryć jakiś prasłowiański obrządek. Albo odkrywają (aj-waj!), że Wielkanoc zbiega się z Pesach i cieszą jak dzieci, że to ma związek z wiosną. Zaraz im się jawi związek ze słowiańskim Jarymi Godami.

Dlaczego Żydzi świętują ku czci świntucha Jaryły, a kościół rzymski tak bardzo się starał przykryć słowiańskie obrządki, tego jest jednak dla mnie trochę zagadka. Gdybym tych rodzimowierców samowzbudnych traktował poważnie, to bym ich może nawet zapytał o źródła tej wiedzy szczegółowej, odnoszącej się do czasów zasadniczo przedpiśmiennych. Ale nie. Bo nie. Nie warto czekać na pociąg, jeżeli torów nie podciągnęli i nawet nie planują.

…specjalistów od kulturowej wartości popkultury. Przeczytam, dajmy na to, że serial jakiś, weźmy dla przykładu: „Nocny agent”, jest słaby bardzo i że to jest niedobrze, iż będzie go więcej. I może nawet bym się zgodził z tą opinią, bo trochę przysypiałem przy oglądaniu drugiej serii, ale zanim się zgodzę, to już ktoś napisze, że – przeciwnie – jest dobry bardzo, a niedobre to są „Pierścienie władzy” (tego to nawet nie widziałem).

Moim zdaniem, jak ktoś chce sobie obejrzeć dzieło sztuki z udziałem szermierki, to nie sobie poogląda „Hamleta”, filmy Kurosawy, a jeżeli odczuwa dotkliwy Weltschmerz, to „Monty Python i Święty Graal” będzie dla niego pasujący.

Jeśli życzy sobie artystycznych doznań związanych z przestępczością, to może sobie obejrzeć jakiś klasyczny film noir z Bogartem, „Okno na podwórze” albo pouczającą sztukę o złym wpływie kobiety na niejakiego Makbeta. Jakoś tak.

Natomiast jeśli brak mu siły woli i ogląda seriale (jak i ja to czynię), to niech przyjmie do rozumu (łotewer), że to zazwyczaj (nie zawsze, ale nie będę się tu pchał z moimi faworytami) jest barachło oraz szajs. Tyle tylko, że niektóre barachło nam się podoba, a inny szajs wcale. Warto mieć w tyle głowy, że inny człowiek może mieć odwrotnie, a dla trzeciego to ogólnie bardzo są te rzeczy niedobre, z powodu, że on się narracyjnie gubi nawet na Pornhubie. Dla takich są w internetach umieszczane objaśnienia szczegółowe, względem tego, co się zdarzyło w każdym odcinku i co państwo scenarzyści mieli na myśli (łotewer). Idioci mają z górki w dzisiejszej dobie.

…siebie, a za ten tekst to już zwłaszcza, bo zrobiłem w nim coś, czego zrobić nie powinienem. I na dodatek teraz o tym napisałem, choć nie zamierzam ujawniać, co to takiego.

Pokręcony jestem zawsze, a w marcu to nawet, że za bardzo.

hirek-bosz.bsky.social
Hirek Bosz

@hirek-bosz.bsky.social

浪人

Ferajna tańczy, ja nie tańczę...

Post reaction in Bluesky

*To be shown as a reaction, include article link in the post or add link card

Reactions from everyone (0)